Nawrócenie Alfonsa Ratisbonne’aOd lewej: Objawienie N. M. P. Alfonsowi Ratisbonne - mal. Domenico Bartolini (1870) Z prawej: Madonna del Miracolo - Kaplica Kościoła Sant'Andrea delle Fratte w Rzymie
20 stycznia 1842 roku Matka Boża objawiła się Żydowi Alfonsowi Ratisbonne’owi. Ratisbonne przyjąwszy od przyjaciela Cudowny Medalik Niepokalanej, nawrócił się podczas wizji w kościele Sant’ Andrea delle Fratte w Rzymie. Ujrzał Najświętszą Maryję Pannę taką, jaką przedstawia Cudowny Medalik. Piękno, majestat i gest Matki Bożej sprawił, że uklęknął – "Upadłem jako Żyd i odrodziłem się jako Katolik!” Niedługo po tym Alfons Ratisbonne został ochrzczony, przyjmując imię Maryi. Idąc za Bożym wezwaniem w 1847 roku przyjął święcenia kapłańskie i wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. Pragnął poświęcić się nawracaniu Żydów.
Papież Grzegorz XVI, po dogłębnym zbadaniu sprawy przez specjalną komisję, wydał dekret potwierdzający, cudowne nawrócenie Ratisbonne`a za prawdziwe działanie Boże za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny.
Łódź, 20-01-2024
Nawrócenie Alfonsa Ratisbonne’aCudowny Medalik zyskiwał coraz większy rozgłos przez liczne i nadzwyczajne łaski, jakie odbierali jego czciciele. Wiele z tych łask było jawnych i znanych szeroko więcej zaś pozostało tajemnych, wewnętrznych, wiadomych tylko uszczęśliwionym nimi. Nawrócenia dokonane, odrodzenie w sercach wiary, ożywienie skostniałej pobożności, oto potężna działalność Medalika. Jedno z rozgłośnych nawróceń, które poruszyło cały niemal świat i zwróciło na Medalik powszechną uwagę, to przejście z judaizmu na katolicyzm Alfonsa Ratisbonne.Cudowny Medalik N.M.P. Niepokalanie PoczętejW 1917 roku, roku założenia Rycerstwa Niepokalanej - Militia Immaculatae (MI), Kościół katolicki uroczyście obchodził 75 rocznicę objawienia się Najświętszej Marii Panny Alfonsowi Ratisbonne. Wielokrotnie wspominał o tym św. Maksymilian, dając przykład tego, jak Niepokalana przez Cudowny Medalik może nawrócić zatwardziałego ateistę i liberała: W listopadzie 1841 roku 28-letni Alfons Ratisbonne opuszcza Strasburg, swoje rodzinne miasto. Chcąc odzyskać wątłe zdrowie udaje się na Maltę, a następnie do Konstantynopola. Różne okoliczności w czasie podróży sprawiły, że nieoczekiwanie, przybywa 5 stycznia 1842 roku do Rzymu. Nie przewidywał, że sterem wypadków kieruje ręka Opatrzności, która łódkę jego życia zamierzyła wprowadzić do portu prawdziwej wiary. Przypomniał sobie, że może, tu w Rzymie, odwiedzić barona Gustawa de Bussières’a, swojego serdecznego przyjaciela, zaciekłego protestanta, z którym wielokrotnie polemizował na polu religijnym. Mimo sprzeczności, dobrze się rozumieli. Łączyło ich wiele, nade wszystko wspólna niechęć do Kościoła katolickiego. Łączyło ich jeszcze jedno: obaj mieli starszych braci (o imieniu Teodor), którzy nawrócili się na wiarę katolicką.
Alfons Ratisbonne z lat młodości i grafika - Objawienie N. M. Panny
Ponieważ Gustawa podówczas w domu nie było, więc odźwierny wprowadził Alfonsa do jego brata barona Teodora de Bussiere, człowieka przekonań głęboko katolickich. Baron Teodor widział już raz Alfonsa, przyjął go teraz uprzejmie, pytał o wrażenie z Rzymu i tak nieznacznie wszedł na pole religii, chcąc poruszyć te zagadnienia, Lecz Alfons nie krył swej niechęci dla katolicyzmu i z drwiącym uśmiechem przyjmował słowa gospodarza domu i z nieugiętą stałością: "Żydem się urodziłem i Żydem umrę". Baron proponuje swoje towarzystwo podczas zwiedzania Rzymu, ale przede wszystkim wręcza Alfonsowi w prezencie Cudowny Medalik. Masz tu - mówi Teodor - Medalik. Przyrzeknij nosić go zawsze. Mała to ofiara, lecz nie odmów mi tego. W pierwszej chwili Ratisbonne nie chce przyjąć Medalika, a nawet z oburzeniem bliskim bluźnierstwa odrzuca. Jednak w końcu ulega prośbie barona, przyjmuje Medalik i pozwala zawiesić go sobie na szyi. Baron podsuwa mu jeszcze modlitwę "Memorare" św. Bernarda, prosząc by Alfons, codziennie rano i wieczorem ją odmawiał. Ratisbonne zdecydowanie nie zgadza się na to, ale po krótkotrwałych naleganiach przestaje stawiać opór. Spełniając prośbę barona zapisuje tekst modlitwy. Dzięki temu, słowa "Memorare" utkwiły mu w pamięci i brzmiały w uszach jak melodia:
Pomnij o Najmiłosierniejsza Panno Maryjo, iż nie słyszano nigdy, aby ktokolwiek, co się pod Twoją obronę uciekał, o Twoje wstawienie Cię błagał i żebrał wspomożenia Twego, od Ciebie został opuszczony. Tą ufnością ożywiony, o Panno nad pannami, o Matko, do Ciebie biegnę, przed Tobą stawam w mej nędzy, i grzesznik płaczący rzucam się pod nogi Twoje. O Matko Słowa Wcielonego! nie gardź wołaniem moim, ale je usłysz łaskawie i wysłuchaj. Amen.
Baron de Bussières prosi swoją rodzinę oraz przyjaciół o modlitwę za Alfonsa Ratisbonne’a. Jednym z tych przyjaciół jest hrabia de La Ferronays, szczery czciciel Matki Najświętszej, który przez całe życie wielokrotnie doświadczał Jej pomocy. Obiecał, że będzie się modlił w intencji nawrócenia Ratisbonne’a. Następnego dnia hrabia de La Ferronays umiera. Baron Teodor de Bussières, ofiarowuje swoją pomoc rodzinie zmarłego w przygotowaniach do pogrzebu i dlatego 20 stycznia, nie towarzyszy Alfonsowi podczas zwiedzania Rzymu. Mimo wszystko, spotyka Alfonsa na placu Hiszpańskim i prosi, by towarzyszył mu w drodze do kościoła Sant’ Andrea delle Fratte (św. Andrzeja), gdzie ma dopełnić spraw związanych z pogrzebem hrabiego de La Ferronays’a. Po dotarciu na miejsce proponuje, by Ratysbonne został w powozie, jednak Alfons woli wysiąść, aby obejrzeć kościół. Widzi przygotowywania do zbliżającego się pogrzebu. Na pytanie o nazwisko zmarłego, baron de Bussieres odpowiada: "To jeden z moich dobrych przyjaciół, hrabia de La Ferronays". Ratisbonne nie znając hrabiego odczuwa jedynie lekką przykrość, jaką odczuwa się na wiadomość o czyjejś śmierci.
Dalsze wydarzenia, tak relacjonuje baron de Bussieres: Wracając z zakrystii dostrzegam Ratisbonne'a klęczącego w kaplicy - jakby bez zmysłów zagłębionego w zadumie. Podchodzę do niego, trącam kilkakrotnie, aż dostrzeże moją obecność. Wreszcie odwraca się do mnie zalany łzami, składa ręce i drżącym głosem woła: O! jak bardzo modlił się za mnie de La Ferronays. Byłem sam oszołomiony, poczułem to, czego doświadcza się wobec cudu. Podnoszę Ratisbonne'a, wychodzimy przed kościół i pytam - co się stało, dokąd chciałby się teraz udać. Odpowiada: Niech mnie pan wiezie gdzie chce, po tym, co widziałem jestem posłuszny. Ujął Cudowny Medalik ze swej piersi i całuje go ze łzami szlochając: O jak dobry jest Bóg! O jakże szczęśliwy jestem! Prosi natychmiast o kapłana i przyjęcie Chrztu Świętego. Zawiozłem go bezpośrednio do kościoła Towarzystwa Jezusowego (Jezuitów) "Il Gesú", do ojca de Villefort’a, który polecił mu opowiedzieć całą historię. Wtenczas Ratisbonne znów ujął swój Medalik i całując go, pełen wzruszenia głośno wykrzyknął: Widziałem Ją! Widziałem Ją! Jednak wkrótce uspokoił się na tyle, że zaczął opowiadać, co się wydarzyło: Gdym przechodził przez kościół i doszedł naprzeciw przygotowań pogrzebowych, nagle uczułem niepokój i ujrzałem przed sobą jakoby zasłonę, zdawało mi się, że w całym kościele zapanowała ciemność z wyjątkiem jednej kaplicy, jak gdyby całe światło tam się zebrało. Zwróciłem oczy ku kaplicy, promieniującej tak wielkim światłem i ujrzałem w niej na ołtarzu stojącą żywą, wielką, majestatyczną, piękną, pełną miłosierdzia Najświętszą Dziewicę Maryję podobną w ułożeniu do wizerunku, który się znajduje na Cudownym Medaliku Niepokalanej. Jakaś niepowstrzymana siła pchnęła mnie w Jej stronę. Najświętsza Dziewica dała mi znak ręką, abym uklęknął. Wydawało się, że mówi: Dobrze! Choć w ogóle się nie odezwała, od razu Ją zrozumiałem.
Alfons Ratisbonne pada na kolana przed Najświętszą Maryją Panną
To krótkie opowiadanie Ratisbonne'a przerywały częste pauzy, prawdopodobnie po to, by mógł ochłonąć z silnego wzruszenia. Słuchaliśmy go z radością i wdzięcznością, zastanawiając się nad głębią dróg Bożych i niewypowiedzianymi skarbami Jego miłosierdzia. Szczególnie zadziwiło nas to jedno wyznanie: Choć w ogóle się nie odezwała, od razu Ją zrozumiałem. Słysząc go, można powiedzieć, że Ratisbonne był przepełniony wiarą, a jego serce czekało, by wypełnić je duchowo jeszcze więcej. O Matce Bożej mówił jak prawdziwy katolik, ufając Jej całkowicie. Wiara pozwoliła mu odczuć Jej obecność. Opuszczając ojca de Villefort’a, udaliśmy się podziękować Bogu, najpierw do Bazyliki Matki Bożej - Santa Maria Maggiore, potem do Bazyliki św. Piotra. Nie da się opisać uniesienia, jakie odczuwał Ratisbonne, podczas obecności w tych kościołach. Och — teraz rozumiem, dlaczego katolicy mają taką pobożność i dlaczego tak chętnie dekorują swoje kościoły… Jak tu ładnie! Nie chce się stąd wychodzić…Wiem, to już nie jest ziemia, to prawie niebo. Tuż przed Najświętszym Sakramentem, Boża obecność ogarnęła go do tego stopnia, że gdyby nie oddalił się, to prawie na pewno straciłby przytomność. Wielkim ciężarem było dla niego - narodzonym w grzechu pierworodnym, stanąć w obecności Boga Żywego. Ratisbonne skierował kroki do Kaplicy Najświętszej Maryi Panny, aby się tam ukryć. Tutaj — mówił — nie mogę, nie mogę się bać, bo czuję, że jestem chroniony opieką bezkresnego miłosierdzia.
Ołtarz, gdzie Niepokalana objawiła się A. Ratissbonne i gdzie św. Maksymilian odprawił swoją pierwszą Mszę Świętą.
Modlił się gorliwie przy grobie świętych Apostołów. Historia nawrócenia świętego Pawła, którą mu opowiedziałem, stała się powodem jeszcze obfitszych łez. Dopytywałem go o więcej szczegółów z jego widzenia. Nie potrafił wyjaśnić, co skłoniło go do przejścia z jednej strony kościoła, do kaplicy po drugiej stronie. Gdy się tam znalazł, uklęknął. Tak opowiada Ratisbonne: Gdy baron de Bussierre powrócił, znalazł mnie klęczącego, zalanego łzami, z głową opartą o balaustrę kaplicy, gdzie ukazała się Najświętsza Dziewica. Nie mogę zdać sobie sprawy, w jaki sposób upadłszy na kolana z drugiej strony nawy, mimo przygotowań pogrzebowych, które stały na drodze, do kaplicy, doszedłem do jej balaustry. Muszę dodać, że uczuciem, które towarzyszyło mym łzom była wdzięczność ku Maryi Najświętszej i współczucie dla rodziny, pogrzebanej w ciemnościach judaizmu, dla heretyków, dla grzeszników. Kiedy ujrzał Niepokalaną, jego wzrok nie mógł długo wytrzymać blasku Jej niebiańskiego światła: Na ten widok padłem na kolana w miejscu, gdzie stałem, następnie kilka razy starałem się wznieść oczy ku Najświętszej Dziewicy, ale uszanowanie i blask zmusił mnie do opuszczenia wzroku, co jednak nie przeszkadzało jasności zjawienia. Utkwiłem wzrok w Jej rękach i widziałem w nich wyrażenie przebaczenia i miłosierdzia. W obecności Najświętszej Dziewicy, a chociaż nie rzekła mi Ona ani słowa, pojąłem okropność stanu, w jakim się znajdowałem, obrzydliwość grzechu, piękność Religii Katolickiej, jednym słowem pojąłem wszystko. Pamiętając na swój niedawny stan, Ratisbonne mówił: O Boże! Pół godziny temu jeszcze bluźniłem - czułem wściekłą nienawiść do religii katolickiej. Po ludzku sądząc, niemożliwym mi było zmienić religię: rodzina moja żydowska, narzeczona żydówka... Stając się chrześcijaninem czuję, że zrywam wszelki węzeł z wszystkimi. I kto mię zmusił do wiary? Gdy brat mój przyjął katolicyzm, z największą w rodzinie zaciekłością ja go prześladowałem. Mam nadzieję, że Bóg ześle mi próby, abym udowodnił jak głęboką mam wiarę. …Wszystko, co mogę powiedzieć o mnie streszcza się do tego, że w jednej chwili spadła z mych oczu zasłona; nie jedna, ale wiele tych zasłon, które mnie otaczały, jedna za drugą znikły jak śnieg, błoto i lód pod żarzącymi promieniami słońca. Wyszedłem jakby z grobu, z ciemnej przepaści i stałem się żyjącym, naprawdę żywym... ale płakałem! Widziałem na dnie okropną nędzę, skąd wyrwało mnie nieskończone miłosierdzie. Wzdrygałem się cały na widok mych występków, byłem wzruszony, uderzony podziwem i przejęty wdzięcznością... Myślałem o mym bracie z niewysłowioną radością; i do mych łez miłości przyłączały się łzy współczucia. Niestety! ilu śmiertelników zstępuje spokojnie w tą przepaść z oczyma zamkniętymi przez pychę i przez obojętność... schodzą tam choć żywi, i pogrążają się w strasznych ciemnościac...; a moja rodzina, moja narzeczona, moje biedne siostry!!! O gorzka obawo! Do was moja myśl się zwracała, do was, których kocham! Za was ofiarowałem pierwsze moje modlitwy... Czyż nie podniesiecie kiedyś oczu do Zbawiciela świata, którego krew zmyła grzech pierworodny? O jak brzydką jest plama tej winy! przez nią stworzenie nie wygląda już na obraz Boga. Pytano mnie, w jaki sposób nauczyłem się tych prawd, gdyż każdy wiedział, żem nigdy nie otworzył żadnej książki o treści religijnej, nigdy nie czytałem ani jednej strony Biblii, i dogmat grzechu pierworodnego zupełnie zapomniany, albo zaprzeczony przez żydów naszych czasów, nigdy ani na chwilę nie zajmował mego umysłu. Wątpię nawet, czym znał choćby tylko jego nazwę. Jak więc doszedłem, do tych wiadomości? Nie wiem, to tylko wiem, że wchodząc do kościoła nic nie wiedziałem, a wychodząc widziałem z największą jasnością. Nie mogę wyrazić tej zmiany jak tylko porównaniem do człowieka, który naraz budzi się z głębokiego snu, albo do ślepego od urodzenia, który w jednej chwili odzyskuje światło. On je widzi, choć nie może opisać, co go oświeca i sprawia, że może podziwiać otaczające przedmioty. Jeżeli nie można wyjaśnić światła naturalnego, jak można opisać światło, którego istotą jest sama prawda? Sądzę, że dobrze się wyrażę, mówiąc, iż nie miałem żadnej wiedzy słownej, lecz, że przenikałem sens i ducha dogmatów, czułem te rzeczy bardziej, niż gdybym je oglądał, a odczuwałem za pomocą niewysłowionych skutków, które we mnie zdziałały… Chrzest Święty Alfonsa Ratisbonne Dnia 31 stycznia, 1847 roku, wśród wspaniałej uroczystości, przy napływie tłumów z całego Rzymu, Alfons Ratisbonne otrzymał upragniony Chrzest Święty. Gdy krople wody zraszały jego czoło wziął sobie imię "Marja", by mieć za patronkę Tą, co go z manowców do prawdy Bożej przywiodła. Przy następującej Mszy św. przyjął do swej obmytej, niewinnej duszy Ciało Jezusowe, a łzy lśniące na twarzy były znakiem miłości i szczęścia, jakie wstąpiło wraz z wiarą. Niedługo też wraz z przyjacielem baronem de Bussiere uzyskał audiencję u Ojca św., który wręczył mu krzyż, jako symbol cierpień, które czekają każdego chrześcijanina. Przez cudowny Medalik nawrócony Alfons Marja Ratisbonne postanowił poświęcić się Bogu i dostąpił wkrótce święceń kapłańskich. Odtąd wraz z bratem swym, poprzednio nawróconym, za cel wytknął sobie nawracanie zaślepionych współziomków. Zakończył swe owocne życie w 1884 roku.
ŹRÓDŁO:1. Militia Immaculatae - "Nawrócenie Alfonsa Ratisbonne’a", tekst za o. Maksymilianem Kolbe (1940)2. Rycerz Niepokalanej (1924) i (1925)Opracowanie: Radio Chrystusa Króla w Łodzi
|
||
WIĘCEJ NA STRONIE |
423 |